Nadszedł czas na zwiedzanie i porządną dawkę wiedzy i kultury. Wykupiliśmy wycieczkę do Kairu i Gizy. Przecież być w Egipcie i nie zobaczyć piramid to jak grzech ;) Tak w tedy myślałam, teraz pewnie bym sobie odpuściła ;P
Wyruszyliśmy autokarem ok 2 w nocy, tłukliśmy się nim X godzin :/ nawet nie wiem ile to było? 7? 8? ja się czułam jak po 24 h :/ ciasno, klima średnio działająca, chorujący na "klątwę" współpasażerowie :/ łooojj ....
Kair - OKROPNY! Brudny, zatłoczony, blech!
Wycieczka po muzeum - na szybko, w gorącu, w tłumie. Nie wiele z niej wyniosłam :(
Piramidy - Na mnie nie zrobiły wrażenia. Niestety, przereklamowane skubane. Chociaż może to ja miałam już taki podły humor i nie byłam w stanie sie nimi pozachwycać. Wstrętni Arabowie wciskali jakieś badziewia, wciskali się w kadry, zaciągali na wielbłądy. Do tego ukrop i wiatr... o nie. Ja podziękuję
Sfinks - wynagrodził mi piramidy. Nie wiem czemu, coś mnie w nim urzekło :) I później już było w miarę dobrze. Nawet drogę powrotną, z mono tematycznym "Egiptem w budowie" przeżyłam całkiem nieźle.
aaa ... jeszcze perfumeria i wytwórnia papirusu - tam moja noga z pewnością więcej nie postanie :P